Strona:Karolina Szaniawska - Dwie jagódki.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KAROLINA SZANIAWSKA.
separator poziomy
DWIE JAGÓDKI.
POWIEŚĆ.

(Dokończenie).

Dlaczego to zrobiła? w jakim celu? kto jej kazał i kto ją przysłał tutaj? Na ostatnie pytanie, wyrzeczone głośno, Ludka otrzymała odpowiedź.
Rada, że nareszcie chora panienka pzzemówiła do niej, bo słowa nie zagadać w pokoju zamkniętym siedząc, to przecież jest okropność, dozorczyni zaczęła rozwodzić się szeroko.
Ona, Gawędzka, tyle osób już wypielęgnowała — i państwa, o nie takich jeszcze!... zna się na chorobach lepiej może niż sam doktór, spełniłaby i tutaj swoje, bo przecież wie co trzeba. Ale gdzie!... ta jak wpadnie, ukradkiem w nocy wpadła, nikt nie wiedział i pani nie kazała, jak zacznie molestować, prosić: niech Gawędzka się położy, ja sama, ja tu zrobię wszystko, abym wiedziała co robić, nie zaniedbam, minuty nie opóźnię!... Chyba na sen jej zadała, czy co takiego, ani wie, kiedy oczy przymknęła i spała całe sześć godzin. Ale prawdę powiedziawszy, nie było co przyganiać, zrobiła wszystko i nawet dobrze, akuratnie. Ale cóż! rano ją, Gawędzką, całkiem usunęła, niby niepotrzebną szmatę, panią się stała w tym pokoju. A to przewietrzyć, a to poduszki poprawić, a to chorej przesłać i bieliznę zmienić, a to wody pachnącej nadmuchać, gorączkę coraz mierzyć, zapisywać, jaka jest, gardło pędzlować nawet. Felczer miał przyjść za moment, ona nie czeka: pilno, pilno!... Aż ręce jej się trzęsły i oczy pałały, wyglądała jak dzika. Do te-