Strona:Karolina Szaniawska - Dwie jagódki.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Róźka aż w ręce klasnęła.
— I pan? Ach, jak to dobrze! To pan nam może opowiedzieć czego tam uczą i jak uczą?...
— Bardzo chętnie!
— O królowej Jadwidze, to znów ja panu opowiem. Od starych ludzi słyszałam — od prostych ludzi; pan nie zadaje się z nimi, więc pewno pan nie słyszał.
— Zapewne nie słyszałem — rzekł pan Maliniecki, ubawiony szczerą naiwnością Rózi.
— Powiadają, że to jest najprawdziwsza prawda, bo nawet w Łobzowie jeden chłop tak samo się nazywa, jak tamto dziecko, znalezione na ulicy... Królowa Jadwiga je znalazła, raniutko, owinięte w poduszkę, bo mróz był okropny; sama zaniosła do zamku, napoiła mlekiem i kazała rozgłosić po mieście, żeby matka dziecięcia znalezionego przyszła na dwór królewski. Przez całe trzy dni nikt się nie pokazał; czwartego dnia przyszła jakaś kobiecina i zaczęła płakać, o synku mówić wciąż jedno i jedno.
Królowa do siebie ją wezwała i pyta:
— Słuchajcie, matko, waszemu dziecku będzie u mnie jak w niebie, tylko powiedzcie, jak je mam wychować, czy żeby wielkim panem zostało, czy może księdzem na usługę Bogu.
Kobieta co żywo zawołała:
— Jasna królowo, niechby dzieciak został panem, to i ojcu dola się naprawi — i mnie — i siostrom, co ich ma cztery.
Jeszcze królowa nie zdążyła odpowiedzieć, pachołek wprowadził drugą kobietę, bardzo bladą i zmizerowaną, że ledwie trzymała się na nogach. Padła na ziemię i prosiła o oddanie dziecka.
Królowa niby wzdragała się, a tłómaczyła:
— Po co? synkowi waszemu będzie u mnie jak w niebie, sama nim się zajmę i wychowam. Tylko powiedzcie, czem ma zostać: czy wielkim panem, czy księdzem na usługę Bogu?
Kobieta zrobiła się sztywna, jak nieżywa, a gdy ją z ziemi podnieśli, zawołała:
— Niech będzie prostym chłopem, święta pani, byle go cudze piersi nie karmiły i cudza ręka nie pieściła, jeno matczyna. Niech ma chleb czarny i koszulę zgrzebną, byle przy ojcach.
Królowa kazała matce prawdziwej dziecko zwrócić, a oszustkę wygnać; dała chłopakowi duże gospodarstwo i na Łobzowie osiadł, a wnuki jego dotychczas żyją.“
— Mnóstwo mamy legend o królowej Jadwidze — wtrąciła pani Słońska, która słuchała z zajęciem opowiadania Rózi. — Niektóre mało prawdopodobne nawet, wszystkie jednak świadczą, że była uwielbiana i kochana.
Obejrzawszy groby zasłużonych, a później katedrę, towarzystwo zatrzymało się dłużej w Muzeum Narodowem. Tu dopiero podziwiać wypadło zasób wiadomości Leonki. Nawet pieczęcie i zbroje nie były jej obce, znała szczegół najdrobniejszy — a z pokoju Mickiewicza wyjść się nie chciało, gdy zaczęła opowiadać o różnych pamiątkach.