Przejdź do zawartości

Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więcej odwagi, niż aby go zastrzelić z odległości. Czy może mordercy nie byli tak tchórzliwi, jak mi się wydawali? A może jakiś określony powód kazał im użyć noża zamiast kuli?
Wiedzieliśmy, co należy uczynić. Musieliśmy opuścić zamordowanych i pomknąć za zbójami, którzy zabrali swoim ofiarom złoto, strzelby i konie, pozostawiając resztę dobytku. Cwałowaliśmy dalej ich śladem, który, ku naszemu zdziwieniu, prowadził ku fortowi Hillock. Czy popełnione przestępstwo nie było dostatecznym powodem do unikania tej miejscowości?
Po pół godzinie wyczytaliśmy ze śladów, że jeźdźcy się zatrzymali. Były tu nietylko ślady kopyt, ale także i nóg ludzkich. Lecz dalej ośmiokopytowy ślad rozszczepiał się na dwa czterokopytowe.
Cóżto znaczyło? Zatrzymaliśmy się. Winnetou zawołał:
Uff! Tu szli czerwoni Caddo i dostali od zbójców zrabowane konie!
Z jaką przenikliwością Winnetou odgadł prawdę! Mordercy dogonili pieszych Indjan i podarowali im konie, aby na nich zrzucić podejrzenie. Teraz zrozumiałem, dlaczego zakłuli Burningów, a nie zastrzelili. Caddo nie posiadali strzelb, lecz noże, łuki i strzały. A zatem już poprzedniego dnia byli przeznaczeni na kozłów ofiarnych. Jak lekkomyślnie Indjanie weszli w pułapkę i jak zuchwali byli mordercy, poznaliśmy z tego, że Grinder i Slack nie pojechali wprost ku forto-

208