Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zastali Sternaua w mieszkaniu. Zdziwił się nieco, gdy obydwaj zziajani towarzysze stanęli na progu.
— Dlaczegoście tak pędzili? Musiało się stać coś ważnego?
— Owszem — odparł Kurt. — Możemy mówić swobodnie?
— Najzupełniej. Skądże jednak to pytanie?
— Mam ci coś niezmiernie ważnego do zakomunikowania.
— Siadajmy!
Sternau zaryglował drzwi, wyjął pudełko caballeros, poczęstował cygarami gości, sam również zapalił, i, wyciągnąwszy się w fotelu, czekał spokojnie, co powie Unger.
— To sprawa ściśle poufna — rozpoczął Kurt. — Dzisiejszej nocy opanujemy Queretaro.
André skoczył na równe nogi.
— Naprawdę? Nareszcie! Ah, jakże się cieszę!
Sternau zapytał:
— Czy miasto ma być wzięte szturmem? Escobedo nic o tem nie mówił.
— Queretaro zostanie zdobyte dzięki zdradzie. Pułkownik Lopez otworzy generałowi Velezowi furtę wypadową. Przybyłem z tą wiadomością do ciebie, gdyż jesteś mi potrzebny do przeprowadzenia trudnego zadania. Chcę uratować cesarza.
Sternau zapytał z uśmiechem:
— Jakżeto możliwe?
— Furta będzie od północy otwarta. Velez wkradnie się na czele dwustu ludzi...

97