Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   377   —

trwająca z pół godziny. Potem zamilkł śpiew i muzyka, a derwisze uspokoili się na swoich miejscach. Zdawało mi się, że mam do czynienia z waryatami. Turcy jednak przypatrywali się temu z nadzwyczajnem nabożeństwem i zdumieniem i byli widocznie bardzo zbudowani tym widokiem.
Za chwilę muzyka rozpoczęła się na nowo i w szybszem tempie. Derwisze zerwali się z ziemi, pozrzucali brunatne kapoty i zjawili się nagle w białem odzieniu. Kłaniali się najpierw w rozmaitej szybkości ruchów sobie i przewodnikowi, poczem rozpoczęli taniec, od którego mają nazwę „tańczących“.
Nie był to właściwie taniec, lecz obracanie się w kółko. Każdy z nich został na miejscu, na którem się znajdował, i obracał się powoli dokoła swej osi, stojąc ciągle na jednej nodze. Przytem składali często ręce na piersiach w krzyż lub wyciągali je daleko od siebie to naprzód, to na lewo, lub prawo. Muzyka przechodziła w rytm coraz szybszy, a zarazem i derwisze kręcili się coraz prędzej, aż doprowadzili do takich obrotów, że oczy zamknąłem, żeby na sam widok tego nie dostać zawrotu głowy. Trwało to znów pół godziny; derwisze jeden po drugim padli potem na ziemię i komedya się skończyła. Wrażenie jej na mnie było tego rodzaju, że nie życzyłem sobie już widzieć nic podobnego, inni jednak widzowie, pochodzący przeważnie z warstw niższych, odeszli wysoce zadowoleni.
Isla spojrzał na mnie i zapytał:
— Jak ci się podobało, effendi?
— Zrobiło mi się prawie niedobrze — odpowiedziałem szczerze.
— Masz słuszność. Nie wiem, czy prorok nakazał takie ćwiczenia; nie wiem wogóle, czy cała jego nauka dobrą jest dla kraju i narodu Osmanów.
— I to mówisz, ty, muzułmanin!
— Effendi — szepnął — Senica, moja żona, jest chrześcijanką.
W ten sposób przyznał mi się pośrednio do tego,