Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   121   —

— Chciałem uczynić zadość twojej woli.
— Kto ci powiedział, że życzą sobie już teraz widzieć wolnym jeńca? Przepadł zakładnik, a my znów jesteśmy w niebezpieczeństwie!
— Allah istafer — Boże przebacz mu! — zawołał Halef. — Gońmy za Bebbehem!
— Nie dopędzimy go — powiedziałem z wyrzutem — nasze konie go nie prześcigną. Tylko kary jest szybszy.
— Amadzie, za nim! — zawołał Mohammed Emin na syna. — Sprowadź go tutaj, albo go zabij!
Amad zawrócił konia i popędził. Zaledwie ujechał pięćset kroków, koń stanął, nie chcąc go nieść dalej. Ale Amad nie dał się zrzucić, i zmusił konia do biegu. Pojechaliśmy oczywiście za nim. Zniknął na skręcie, a my dojechawszy tam, ujrzeliśmy go znowu walczącego ze szlachetnem zwierzęciem. Wytężał całą swą siłę i zręczność, ale daremnie; wreszcie wyleciał z siodła. Koń wrócił, przybiegł ku mnie i zatrzymał się przy moim boku, pocierając wśród parskania piękną głową o moją nogę.
— Allah akbar — Bóg jest wielki! — rzekł Halef — daje koniowi lepsze serce, niż je miewa wielu ludzi. Jaka szkoda, zihdi, że ci honor nie pozwala przyjąć go napowrót!
Haddedihn potłukł się trochę i z trudem tylko się podniósł; gdy go jednak zbadałem, okazało się, że nie poniósł poważnych uszkodzeń.
— To dyabeł ten ogier! — rzekł. — Wszakże nosił mnie przedtem chętnie!
— Zapominasz, że ja potem na nim jeździłem — odpowiedziałem — a ja przyzwyczajałem zawsze dotąd konia do tego, że poniesie tylko tego, komu jechać na nim pozwolę.
— Nie dosiędę już nigdy tego szejtana!
— Byłbyś mądrze postąpił, nie dosiadając go już przedtem. Gdybym ja był siedział w tem siodle, Gazal Gaboya nie byłby nam uciekł.