Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   101   —

steśmy od was mężniejsi i waleczniejsi. Żaden Bebbeh nie może mierzyć się z mężem Zachodu.
— Człowieku, chcesz mię obrazić?
— Gazal Gaboyo, niech dusza twoja się uspokoi, aby oko zachowało swą jasność. Przychodzisz do nas naradzić się nad pokojem, ale jeżeli chcesz go rzeczywiście uzyskać, to musisz być więcej uprzejmym niż dotychczas. Jest nas mężów niewielu, a was, jak to sam mówisz, wojsko całe, a jednak to wojsko nie zdołało nas zatrzymać. Czy to hańba dla nas, czy zaszczyt? Nie z tchórzostwa unikaliśmy walki z wami, lecz dla tego, żeby waszego życia oszczędzać.
— Cudzoziemcze, ty majaczysz! — wtrącił.
— Czy tak sądzisz? Miałem jednego z twoich ludzi przed sobą na koniu, potem brat twój był u nas w niewoli, a wówczas, kiedy byliśmy w waszym obozie, aby wyswobodzić naszych towarzyszy, wtedy i twoje życie było w naszym ręku. Oszczędzaliśmy was i teraz was oszczędzimy, ale domagamy się, żebyś był dość rozsądnym i rozeznał się w obecnem położeniu.
— Rozumiem je. To położenie zwycięzcy. Spodziewam się, że poprosicie nas o przebaczenie i zwrócicie nam wszystko, coście ukradli!
— Mylisz się, szejku, jesteś bowiem w położeniu zwyciężonego. Nie my, lecz ty prosić masz o przebaczenie i mam nadzieję, że to uczynisz natychmiast!
Bebbeh wpatrzył się na mnie oniemiały ze zdumienia, a następnie wybuchnął głośnym śmiechem.
— Cudzoziemcze, czy sądzisz, że Bebbehowie są psami a ja, ich szejk, bękartem suki? Ustąpiłem prośbom brata i przybyłem do was, aby wielkość winy waszej zbadać okiem łaski. Kara wasza miała być łagodna. Ponieważ jednak nie chcecie uznać tego, co jest dla waszego dobra, niechaj więc dalej brzmi między nami hasło nienawiści; poznacie, że wystarczy mój rozkaz, aby was zmiażdżyć.
— Wydaj ten rozkaz, szejku Gazal Gaboyo! — odpowiedziałem z zimną krwią.