Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nich do osobnego konia! Musimy wyruszyć natychmiast do Yuma, którzy obozują za południowo-zachodnim rogiem lasu. Winnetou pozostał w ich pobliżu, ażeby obserwować.
— Czy napadniemy na nich?
— Sądzę, że niema wcale potrzeby rozpoczynać walki. Nie miałem czasu naradzić się z Winnetou, ale jest on na pewno tego samego mniemania co ja, że weźmiemy nieprzyjaciół do niewoli bez rozlewu krwi.
— Tem lepiej; wówczas umrą wszyscy przy palu męczarni, a w wigwamach Mimbrenjów zapanuje wielka radość i uciecha. — Czy słyszeliście, wojownicy, Old Shatterhand każe wyruszyć w drogę!
W dwie minuty później siedzieli wszyscy na koniach i galopem popędziliśmy tą samą drogą, którą dopiero co przybyłem. O jeńców już się nie kłopotałem, przekonany, że znajdowali się pod strażą więcej niż pewną. Jadąc z Nalgu Mokaszi na czele oddziału, opowiedziałem mu przebieg naszej wyprawy wywiadowczej.
— Mój brat, Old Shatterhand, znajdował się w wielkiem niebezpieczeństwie — rzekł wódz, gdy skończyłem. Wojownicy Mimbrenjów wiedzą, że puma nawet w nocy nie zaczepia jeźdźca; nas nie mógłbyś oszukać. Psom Yuma uszedłeś, gdyż ich czaszki są wypełnione zgniłą trawą. Sądzisz więc, że obejdzie się bez walki?
— Tak jest.
— Yuma są tchórzliwe żaby, ale nadciągnęli z wielką siłą; jestem przekonany, że będą się bronić.
— Kto się broni, ten musi być napadnięty; my jednak nie będziemy ich wcale zaczepiać.
— A mimo to się poddadzą?

88