Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niu; — skoro zeszliśmy się, stali twoi wojownicy obok siebie, a nie jeden za drugim, i pokryli dużą przestrzeń śladami.
— Te ślady zatarliśmy przecież!
— Tak, śladów pojedynczych nie widać, ale widać całą przestrzeń, na której trawa została wygnieciona; im szersza ta przestrzeń, tem więcej ludzi musiało ją zajmować. Jeśliby Yuma nie powiedzieli sobie tego, to byliby mniej warci od starych kobiet; jestem przekonany, że pojmiesz to jeszcze łatwiej, niż oni.
Wódz poczuł się nieco zawstydzony i odpowiedział prędko:
— Wiedziałem to już dawno, a pytałem tylko poto, aby moi wojownicy słyszeli także; — dlaczego jednak powiedział Winnetou, że jego i twój koń mają pozostać pod siodłem?
— Wódz Apaczów powiedział, że Yuma spróbują nas podejść, zawracając na pozór i objeżdżając las. Chce ich przytem obserwować, żeby się przekonać o słuszności naszego przypuszczenia, a ja mu mam towarzyszyć. Dlatego nasze konie, które są najszybsze, mają stać wpogotowiu.
— Uff! Moi bracia mają słuszność; niech będzie tak, jak powiedzieli. Podczas tej rozmowy ja i Winnetou usiedliśmy na trawie; Nalgu Mokaszi zajął miejsce przy nas. Wojownicy rozłożyli się wokoło, uważali jednak, żeby puszczone na paszę konie nie oddaliły się poza cypel, gdyż wtedy je spostrzegą Yuma. W występie lasu jeden z wojowników; ukryty w zaroślach, oczekiwał ukazania się nieprzyjaciół.
Gdyby nie Winnetou i ja, byliby się chyba wszyscy

62