Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy odmówisz mi przebaczenia?
— Nie! Byłeś zbyt śmiały, zbliżając się do Yuma, tak, że mogli cię zobaczyć, ale tej właśnie odwadze mam do zawdzięczenia, że cię teraz widzę przy sobie. Wyrządziliśmy sobie jednakie przysługi i nie winniśmy wzajem nic; nie gniewam się na ciebie.
— Dziękuję ci! Moje życie należy do ciebie i będę zawsze myślał z dumą o tem, że Old Shatterhand powiedział do mnie „nie winniśmy sobie nic“!
Wetknął nóż w ziemię i cofnął się tak cicho, że nawet ja nie słyszałem tego, chociaż uważałem na wszystko. Po pewnym czasie rozbrzmiał z oddali głuchy krzyk żaby łąkowej, który mi miał powiedzieć, że mały Mimbrenjo powrócił szczęśliwie.
Teraz byłem pewien, że ucieczka się uda. To przekonanie odjęło mi wszelką troskę i skutkiem tego zasnąłem na nowo tak spokojnie, jakbym był już na wolności. —
Rankiem zbudziła mnie wrzawa życia obozowego; strażnicy odwinęli ze mnie derkę, gdyż za dnia uważali tę ostrożność za zbyteczną. Udałem, że sen mnie jeszcze chwyta, obróciłem się na bok i posunąłem niepostrzeżenie wstecz, tak, że ręce moje znalazły się mniej więcej na równej linji z nożem, tkwiącym w ziemi.
Rąk już nie miałem tak silnie związanych, jak poprzednio; palcami mogłem poruszać. — To też, skoro po chwili obróciłem się powtórnie i położyłem na brzuchu, spiesznie zacząłem domacywać się rękojeści noża; musiałem jednak szukać przynajmniej dziesięć minut, zanim wyczułem jej koniuszczek, wystający z ziemi najwyżej na dwa cale. Jeszcze dłużej trwało wydobywanie

18