Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ah, pan v. Magnus poleca mi pana niezwykle gorąco.
— Polecenie to jest mi potrzebne, chcę bowiem przedłożyć jeszcze pewne papiery.
Kurt wręczył Juarezowi wielki arkusz. Juarez złamał pieczęcie i zaczął czytać. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia. Po chwili zawołał:
Dios mio! Powierzono panu niezwykle ważne akta państwowe. Proszę mi wybaczyć moją niegrzeczność, ale proszę powiedzieć, w jaki sposób, mimo młodego wieku, powierzono panu tak zaszczytną misję.
Sternaua zdziwiły słowa Juareza i treść pisma, której się domyślał. Kurt odparł spokojnie i skromnie:
— Wyróżnienia te zawdzięczam, poza kilkoma drobnemi zasługami, dobroci wysoko postawionych osobistości, z któremi miałem sposobność się zetknąć.
Juarez przerzucił papiery raz jeszcze i rzekł:
— Polecają mi pana jako osobę, która ustnie zakomunikuje życzenie wybitnego mocarstwa. Cieszę się, że zastępca tego mocarstwa ma głowę na karku. Odrzuciłbym bowiem stanowczo oficjalne pertraktacje na temat losu człowieka, który nie wahał się zabić niepodległości Meksyku. Co innego pertraktacje prywatne. Przyjmę je chętnie.
Kurt skłonił się i odparł:
— Panuje ogólne przekonanie, że w obecnych warunkach cesarz Maksymiljan nie utrzyma się długo. Czy wolno prosić o pańskie zdanie?

64