Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I ja nie — dodał Sępi Dziób. — Mój nos jest w tych okolicach bardzo popularny.
— Niech więc idzie Peters — rzekł Grandeprise.
— Dlaczego Peters? — zapytał Kurt. — Nie chcę mu powierzać tak ważnej sprawy. Mnie Hilario nie zna, pójdę więc sam. Grandeprise, jak można się dostać do pokoju starca?
— Przejdzie pan przez podwórze i drzwi naprzeciw schodów. Wszystkie pokoje klasztorne są numerowane. Pokój Hilaria ma numer 25.
— Gdzie wychodzą okna?
— Dwa na dziedziniec boczny, jedno na przedni. Pod tem oknem będziemy mogli czekać na wiadomości.
— Możemy więc być pewni, że sennorowi Ungerowi nic się złego nie stanie.
— Trzeba zaskoczyć doktora, nie rozpytywać nikogo w podwórzu, wejść poprostu bez meldunku. Reszta się później ułoży. Będziemy stali pod oknem. Gdyby Ungerowi groziło niebezpieczeństwo, niech na nas zawoła. No, chodźmy!
Uzbroiwszy się dobrze, opuścili ventę i ruszyli na górę klasztorną. Na górze usłyszeli dudnienie powozu, który po chwili ukazał się i znikł za zakrętem. Nie przeczuwali nawet, że w powozie siedzi człowiek, którego szukali.
Grandeprise wskazał pozostałym okno, należące do pokoju starca. Brama stała otworem. Kurt wszedł na dziedziniec. Okno było oświetlone i trzej strzelcy patrzyli w nie bez przerwy, gotowi skoczyć z pomocą na pierwszy znak. Usłyszawszy zbliżające się kroki,

28