Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W suterenach przekonano się, że nikt drzwi nie otwierał. Marja Hermoyes chciała wejść do kuchni, lecz zatrzymał ją Gerard.
— Chwilę cierpliwości — rzekł. — Musimy być ostrożni. Zaczekajcie tutaj, sennorita Marja. Pójdziemy na podwórze.
Zapalono latarnie. Ponieważ służba wylewała czasem wodę przez okno kuchenne, ziemia była nieco rozmiękła. Przy blasku latarni ujrzał Gerard wyraźny ślad stopy ludzkiej. Jakiś człowiek dostał się do kuchni, a potem z niej uszedł.
— Ktoś wszedł do kuchni nie przez drzwi. Widać po śladach, że to nie vaquero. Intruz miał stopę niewielką, ubraną w delikatne obuwie. Później odrysuję ślad na papierze. Może mi się przydać. No, chodźmy teraz do kuchni!
Gerard kazał otworzyć drzwi kuchenne, zalecając jednak, aby wszyscy przy nich pozostali. Po chwili wszedł wraz z domownikami i przeszukał dokładnie kamienną posadzkę. Potem oświetlił wszystkie kąty i stoły, wreszcie polecił Marji Hermoyes, aby sprawdziła, czy nic nie zginęło.
Stara oświadczyła po chwili, że wszystko w porządku.
— Nie rozumiem, — rzekła — czego tu chciał ten człowiek. Chyba nie dowiemy się o tem nigdy.
Oh, — odparł Gerard — mam nadzieję, że będziemy wiedzieli za dwie minuty. Kto wyszedł z kuchni ostatni, sennorita?
— Ja.
— Czy miała pani w ręku jakąś buteleczkę?

10