Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   25   —

do dziesięciu chałup składa się na jedną zagrodę. Chałupy te są wykopane w ziemi i zaopatrzone stożkowatym dachem ze słomy i chróstu, albo zbudowane z plecionej wierzbiny i wyglądają wówczas jak wielkie koszyki. Wszyscy i wszystko ma w tych zagrodach osobne mieszkanie. Są tam więc chałupy dla ludzi, dla koni, bydła, świń, owiec i drobiu. Zwierzęta wychodzą ze swych mieszkań, kiedy im się podoba i przechadzają się spokojnie między zagrodami.
Niema tu szos zachodnio europejskich. Już nazwa gościniec mówi za wiele. Chcąc się dostać z jednego sela do drugiego, napróżno częstokroć szukałbyś tego, co się u nas drogą lub ścieżką nazywa. Kto tu jest obcy i nie zdąża do celu całkiem blizkiego, musi, skoro tylko zboczy z toru, ujeżdżonego arbam i wolemi, a tworzącego tu drogę, posiadać instynkt przelotnego ptaka. Przytem gorzej mu niż ptakowi, bo ptak może przecinać powietrze we wszystkich kierunkach, a człowiekowi przychodzi przezwyciężać setki przeszkód najrozmaitszych.
Popełniłem rzeczywiście zuchwalstwo, zbaczając z drogi, wiodącej do Adaczaly. Wiedziałem tylko, że Mastanly leży prosto w kierunku południowo zachodnim i przygotowałem się na strumienie bez mostów, niewygodne doliny i zalesione przestrzenie.
Pomiędzy niezbyt liczne pola i ogrody różane, oraz przez spalone słońcem trawiaste błonia przejechałem obok kilku wsi, aż wreszcie uczułem potrzebę zapytania o drogę.
Poza płotem, plecionym w bardzo prosty sposób, ujrzałem starca, zajętego zbieraniem listków różanych. Do niego się zwróciłem i pozdrowiłem. Nie zauważył mnie nadjeżdżającego z daleka i przestraszył się, usłyszawszy mój głos. Widziałem, że się namyślał, czy ma się zbliżyć, czy też ukryć się poza krzakami róż. Starałem się więc czemprędzej dodać mu kilku słowy odwagi. Poskutkowało to przynajmniej o tyle, że przystąpił powoli bliżej.