Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   19   —

— Nieugięty, bezwzględny, niesprawiedliwy? — przerwał mi. — Effendi, to nie może się do mnie odnosić!
— A do kogóż innego? Nie mam dziś czasu zajmować się tobą dłużej, ale bądź pewny, że każda niesprawiedliwość spotka się z karą. Czy słyszałeś, co prorok powiedział o ujuhn Allah[1].
— Tak, emirze — odrzekł półgębkiem.
— Są ostrzejsze od noża, który wciska ci się w serce, aby cię zabić. Wnikają głębiej; wnikają w duszę i niema wobec nich zaprzeczenia, Pomnij zawsze na te oczy Wszechwiedzącego, bo będzie z tobą gorzej niż z abid elasman[2] pomimo twoich salawat[3], które zwykłeś punktualnie odmawiać! Odchodzę. Niechaj Allah pokieruje uczuciami twojego serca i myślami twojej głowy! Allah juzebimak — niech cię Bóg ma w swojej opiece!
Skłonił się głęboko z szacunkiem i rzekł:
— Nezinin za’id — lata twoje niech będą błogosławione!
Stróż nocny skłonił się tak nizko, iż twarzą omal że ziemi nie dotknął, odzywając się po turecku:
— Akibetinic chajir ola sultanum — obyście mieli lekki skon, mój panie!
Powiedział to w liczbie mnogiej zamiast w pojedynczej, co jest oznaką wielkiej uprzejmości. Mimo to w chwili, kiedy za drzwi wyszedłem, usłyszałem, jak kiaja, który dopiero co życzył mi lat błogosławionych mruknął z cicha, ale ze złością:
— Ingali ’min hom!
Znaczy to prawie to samo, co w potocznej arabszczyźnie: „ruli lidżehennum“ — idź do dyabła! Widać było z tego, że moja pobożna przestroga, zwrócona do niego, nie na wiele się przyda.

Dosiadłszy koni, wyjechaliśmy ze wsi nie w zachodnim, lecz południowym kierunku; a kiedy nie można już było nas zobaczyć, skręciliśmy znowu na drogę, wio-

  1. Oczach boga.
  2. Poganie.
  3. Modlitwa.