Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   268   —

wierzchem. Do tego należy siodło, ale ty masz tylko jedno i sam w niem siedzisz. Kto płaci za wierzchowca, musi go też otrzymać. Więc ty się z nim zamienisz.
— Ani mi się śni!
— Ale mnie się to śni! — rzekłem głosem podniesionym. — Ja mam ferman wielkorządcy; ten pan mi towarzyszy i jest pod moją strażą, a więc i padyszacha. Gdy ja ci daję rozkaz, to masz mi być poprostu posłusznym. Nuże z siodła!
Albani zsiadł już, właściciel jednak odpowiedział:
— On zażądał dwóch mułów i otrzymał je. Nie pozwolę sobie rozkazywać nikomu!
— Halefie!
Hadżi czekał już oddawna na to wezwanie z ręką na harapie. Zaledwie wymówiłem to słowo, świsnął harap przez plecy nieposłusznego i to z taką siłą, że uderzony wyskoczył z głośnym krzykiem ze siodła. Dostał jeszcze kilka razy i nie sprzeciwiał się już przenosinom. Trzeba postępować z ludźmi tak, jak nas do tego zmuszają.
Albani zgodził się naturalnie na zmianę. On skorzystał na tem, ale my nie, gdyż zanim dojechaliśmy do najbliższej miejscowości, uciekł dwa razy muł ze swoim panem, a raz z rzeczami. Na szczęście znaleźliśmy tam właściciela koni, który gotów był uwolnić nas od kłopotu. Tamtemu się zapłaciło. Widząc nas odjeżdżających, miotał na nas groźby rozmaite, ale nie zważaliśmy na to.
Chcąc w drodze do Menliku trzymać się kierunku prostego, bylibyśmy musieli przejechać przez Boltisztę. Ale prosta droga nie jest zawsze najkrótszą. Przecinało ją nam mnóstwo wzgórz i jarów poprzecznych. Aby się nie narazić na nieuniknione przeszkody i stratę czasu, zboczyliśmy na północ, bo zamierzaliśmy przez wyżynę Kruszema dostać się na dolinę Domusa albo Karłyka.
W południe zatrzymaliśmy się w Nastań, a wieczorem stanęliśmy w Kara Bulak, gdzie zostaliśmy na noc. Nazajutrz zwróciliśmy się znowu na zachód do Newrekup.