Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zrobiłem, że chcecie mnie wystawić na żebraka? Pomyślcie jednak, że przebywam w zaszczytnej bliskości Wszechwładcy, który odda mi do dyspozycji całą swą potęgę, aby się na was zemścić.
Na to wybuchnęli wszyscy głośnym śmiechem, a Sefir odrzekł:
— Jesteś albo szalony, albo niesłychanie głupi. Przecież od nas tylko zależy, czy będziesz miał okazję do zemsty, czy nie! Wystarczy moja chęć, a nie ujrzysz więcej swego szczytnego Wszechwładcy. Potrzebuję tylko przyłożyć lufę tego pistoletu do twojej skroni i nacisnąć kurek — i koniec z tobą i twoją zemstą!
Zdawało się, że doprawdy dotknął go pistoletem, bo ochmistrz wrzasnął przerażonym głosem:
— Stój! Nie strzelaj, nie strzelaj! Zrobię wszystko, czego zażądasz!
— Dobrze! Narazie żądam od ciebie, abyś milczał, póki znajdujemy się tutaj. Nie możemy znieść twych lamentów. Przyszliśmy, aby ci okazać naszą życzliwość. Skarżysz się, że czasci się dłuży — zaraz stanie się krótszy. Sprowadzamy ci tutaj kolegę, z którym będziesz mógł gawędzić. Jest przeznaczony na śmierć i umrze tutaj, w tej izbie, przed twojemi oczyma, w sposób, który ci