Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opuścić. Pakuj więc swoje i swych żołnierzy manatki. Skoro tylko wyjdziecie stąd, zabierając ze sobą Obeidę, — opuścimy natychmiast khan.
Z prawdziwą rozkoszą oglądałem twarz tego nieboraka, złamanego troską. Ciągnąłem dalej:
— Prócz tego uważam za konieczne, aby każdy, kto się podaje za szyitę, wykazał to legitymacją. Kto tego nie uczyni, musi również opuścić khan. Czy ludzie, którzy traktują nas tak wrogo, okazali ci swe legitymacje?
— Nie.
— A więc pokażę ci najpierw moje. Żądam jednak, abyś okazał względem nich cześć należną, przepisaną pod groźbą najsurowszej kary!
Po raz drugi już dzisiaj wyjmowałem z kieszeni dokumenty; rozwinąłem je i podałem dozorcy khanu. Było mi obojętne, czy umie czytać. Spojrzał na pieczęcie i krzyknął przerażony:
Maszallah! Bujurultu, jol teskeressi i nawet ferman, wszystkie z własnoręcznym podpisem Wielkorządcy, który jest ulubieńcem Allaha i całego nieba!
Przyłożył pieczęcie do czoła, ust i serca, i po trzykroć pochylił się głęboko prawie do ziemi. Potem zwrócił mi legitymacje. Wydobyłem jeszcze czwartą i ciągnąłem dalej: