Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwłocznie poszedł we wskazanym kierunku. Wielbłąd jego klęczał w mojem pobliżu. Było to wspaniałe, bardzo drogie zwierzę, maści koloru mysiego. Posiadało wszystkie cechy doskonałego wierzchowca. Skąd do porucznika taki wielbłąd? Osobniki tej rasy przebywają w jednym dniu bez zatrzymania się nawet sto kilometrów. W dodatku było to zwierzę znakomicie wytresowane. Kiedy je pogłaskałem, spojrzało na mnie przychylnie swemi wielkiemi oczyma, a nie uniosło się zwykłą złośliwością wielbłądów, które obcych kąsają, kopią, a nawet opluwają. Byłem jeszcze zajęty zwierzęciem, kiedy Selim ukazał się we wrotach; ujrzawszy mnie, przystąpił zaraz i powiedział:
— Effendi, słyszałem bardzo, bardzo złe rzeczy i dlatego miałbym wielką prośbę do ciebie. Czy ją spełnisz?
— Cóż takiego?
— Czy prawda, że poróżniłeś się z Muradem Nassyrem?
— Kto ci to powiedział?
— On sam dał mi to do poznania, gdyż mi surowo mówić z tobą zabronił.

7