Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którem nareszcie pierś odetchnęła swobodnie. Wyprzedzający mię ludzie jechali teraz po dwu obok, bo pozwalały na to przerzedzone drzewa. Na twarzach wszystkich malowała się niezwykła radość, a Selim, który jechał tuż za emirem, wykrzykiwał, jak waryat:
— Hamdulillah! Przebyliśmy już piekielne bagno, które zamknęło nareszcie żarłoczną paszczę i już nas nie połknie. Jak bohaterowie prawdziwi, przebyliśmy je bez obawy smoków i innych potworów. Niechże się teraz wstydzi, niech z rozpaczy źre własne cielsko to wstrętne piekło, że mu się nie udało połknąć Selima, bohatera nad bohatery, zwycięzcę wszelkich jezior i trzęsawisk!
Stary blagier należał właśnie do tych, którzy najbardziej byli dla nas w drodze uciążliwi, — ale to, jak widać, wcale mu nie przeszkadzało ogłaszać się za jedynego bohatera i zwycięzcę.
Przewodnik zatrzymał się, dopóki nie zbliżyliśmy się do niego, i oznajmił nam za pośrednictwem tłómacza:
— Minęliśmy bagniska i mamy teraz przed sobą wygodną drogę. Niebawem napotkamy źródła i zobaczymy polą uprawne, należące do Goków, Około wieczora będziemy w Wagundzie.
Wiadomość ta ucieszyłą nas wielce. Smutni i zniechęceni dotąd ludzie ożywili się nagle, a i zwierzęta ryczały jakby z radości i biegły naprzód, przeczuwając instynktownie: blizkość wody do picia. Niebawem minęliśmy zupełnie las i znaleźliśmy się na wolnej przestrzeni, zalanej potokami słonecznego żaru. Było południe, ale po tak strasznej podróży, prawie w ciemności i w wilgoci, upał nie był nam przykry.
Równolegle do brzegu lasu płynęła rzeka, której brzegi zarosłe były trzciną i krzakami naprzemian,
Rzeka ta była dosyć szeroka, ale — zato płytka. Woły rwały się do wody, aczkolwiek zabarwionej na ciemno; widocznie pochodziła z bagnisk, któreśmy dopiero co przebyli. Borowie po krótkich poszukiwaniach