Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   299   —

Na wysokości ponad 3900 m. ciągną się wyżyny, zwane brava puna. Silne wiatry i częste nawet wśród najgorętszego lata zamiecie śnieżne ogrom nie utrudniają przejście przez góry i dla podróżnika są bardzo niebezpieczne. Toteż, gdyby nie bogactwa mineralne, jakie się tu w ziemi znajdują, zapewne rzadko tylko i z ostatecznej potrzeby dotykałaby jej stopa ludzka.
Tu należy nadmienić, że podane wyżej regiony nie tworzą ściśle oznaczonych granic. Nawet bowiem na wyniosłości, zwanej „puna“, znaleźć można doliny pokryte bujną roślinnością, i odwrotnie — poniżej, w strefie umiarkowanej, są wzniesienia o charakterze wyżynowym.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Od chwili wyruszenia z nad Laguna de Bambu upłynął cały miesięc. Trzymając się ściśle wytkniętego kierunku, minęliśmy granicę Argentyny i weszliśmy na terytoryum Boliwii. Wymijając przezornie obszary, zamieszkane przez wrogie nam szczepy indyjskie, stykaliśmy się natomiast nieraz z ludami, zaprzyjaźnionymi z plemieniem Toba, a w takich spotkaniach towarzysze, których nam dał Desierto, byli nam bardzo użyteczni, bo za ich pośrednictwem mogliśmy się porozumiewać z owymi przyjaznymi Indyanami.
W ciągu całego miesiąca, pomimo wysilonej mej uwagi, na ślady sendadora nie udało się mi natrafić. I nie dziwiłem się temu, gdyż Sabuco widocznie starał się unikać Tobasów, tak, jak my unikaliśmy Chiriguanosów i ich przyjaciół.
Pewnego razu nocowaliśmy w jednej z wiosek, należących do szczepu Toba. Część jej mieszkańców wybrała się była w góry na polowanie, i mieliśmy nadzieję, wyruszywszy dalej, spotkać się z nimi, co mogłoby być dla nas bardzo pożytecznem.
Okolica, w której znajdowaliśmy się, leżała wśród strefy „puna“, pozbawionej roślinności i wody, co dawało się ogromnie we znaki biednym, wyczerpanym