Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nika obydwiema rękami za gardło i zdusił tak mocno, że szyldwach stracił oddech i ze strachu gębę rozdziawił. W jednej chwili zakneblowali mu usta, a w kilka chwil później skrępowali tak mocno, że się ruszyć nie mógł. Tak omotanego zanieśli do szopy, w której czekały wielbłądy, już przedtem osiodłane przez hrabiego.
Droga stała przed nimi otworem. Pocichu dostali się do przedsionka sali przyjęć; hrabia zdjął nóż ze ściany, chciał bowiem na wszelki wypadek mieć broń przy sobie. Gdy odsunął parawan, zastępujący najbliższe drzwi, stwierdził, że sypialnia jest pusta.
— Co to? — zapytał Mindrello półgłosem.
— Ach, — szepnął hrabia — jeszcze nie śpi. Bawi u niewolnicy, która mieszka tam, w skarbcu.
— Więc tam jest skarbiec? Do djabła, wygodne urządzenie!
— Byłem w skarbu dzisiaj przez trzy godziny. Wszystko pójdzie dobrze. Chodźcie bliżej.
Dotarli do drzwi; przez szparę płynęła jasna smuga światła. Hrabia rozszerzył nieco szparę, mogli więc wyraźnie zobaczyć wnętrze skarbca.
Na poduszkach spoczywała Emma; w pewnej odległości siedział zapatrzony w nią sułtan.
Hrabia rzekł szeptem do Mindrella:
— Sułtan odwrócony jest do nas plecami. Stwierdziłem dziś, że drzwi te otwierają się bez szmeru. Chodzi tylko o to, aby się Emma nie zdradziła, żeśmy przyszli, a sułtan nie miał czasu na przywołanie pomocy lub na opór. Wejdę pierwszy i dam znak.
Odsunął nieco drzwi i wszedł cicho. Emma czekała na jego zjawienie się już oddawna. To też widok

61