Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto dokucza gońcowi, ten dotyka również i pana tego gońca. Powiedz, czy chcesz przyjąć moje podarki i czy chcesz ubić interes ze mną. Jeżeli nie, odjeżdżam.
— Co mi przynosisz tym razem?
— Jedwabie i chusty, miedź, ołów, żelazo, proch, papier i cukier.
— A czego chcesz wzamian za to?
— Kości słoniowej, tytoniu, kawy, szafranu, masła, miodu i gumy.
— Zobaczę. Pokażcie podarki.
Wyłożono przed sułtanem dary, ofiarowane przez emira, jako zachętę do interesu. Składał się na nie proch strzelniczy, piękne szaty i galanterja z żelaza. Sułtan zapalił się specjalnie do trzech rewolwerów, które zobaczył.
— Ta broń jest bardzo pożyteczna — rzekł. — Wiem, jak się z nią obchodzić; wiem również, że w braku amunicji staje się bezużyteczna. Był tu raz jeden Anglik, który mi darował pistolet. Nauczył mnie, jak się z nim obchodzić; zaledwie jednak odjechał, wyczerpały się naboje i broń straciła wartość.
— Mam dużo nabojów — odparł Emir. — Mogę je wszystkie sprzedać.
— Co? Mam kupować? — zapytał sułtan. — Darowujesz mi broń, a naboje każesz kupować? Czy nie wiesz o tem, że naboje należą do rewolweru?
— Wcale nie. Musiałem zapłacić za nie w Adenie moc pieniędzy. Mam jeszcze inne naboje do dwóch pięknych strzelb, które mogę sprzedać. Takich strzelb jeszcze tu nie było; są to dwururki wyrobu amerykańskiego.

31