Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon, Boże wielki!

Mimo, że modlił się półszeptem, głos jego brzmiał dźwięcznie. Była w nim pokora, wiara i radosna nadzieja w łaskę Boga. Hrabiemu, gdy słuchał tej modlitwy, łzy stanęły w oczach; kapitan z trudem panował nad wzruszeniem. Fernando przerwać chciał modlitwę, lecz powstrzymał go kapitan. Sternau modlił się dalej:

Panie Boże, Ojcze wszystkich Twych dzieci, pociecho smutnych, nadziejo uciśnionych, Twoim jestem i na Tobie buduję. Tu, z pustkowia dalekich mórz, płynie ku Tobie ten głos, który jest krzykiem najgłębszej rozpaczy, wołaniem o łaskę i zlitowanie. Serce mi pęka, życie upływa w goryczy. Ratuj nas, Władco i Panie! Zabierz stąd, gdzie zalewają nas fale nędzy. Ześlij człowieka, który będzie Twoim aniołem i oswobodzi nas od zguby. Jeżeli jednak postanowiłeś, że mamy wytrwać tutaj aż do śmierci, zlituj się nad tymi, którzy w domu modlą się o wyzwolenie, daj im serca mocne, aby znieść mogli to, co przeznaczyłeś; daj duszom ich pociechę i pokój, osusz ich łzy, ukój rozpacz! Amen!

Powstał z kolan. Łzy spływały z policzków, ale wiara w Boga rozjaśniała mu rysy twarzy. Nagle wstrząsnął się cały z taką siłą, jakgdyby doznał ciężkiego uderzenia, ktoś bowiem położył mu rękę na ramieniu i rzekł w ojczystym języku:
— Modlitwa pańska została wysłuchana. Jestem zbawcą, który was oswobodzi.
Sternau odwrócił się i ujrzał kapitana, a za nim

151