Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nim stosunkach, nigdy bowiem stamtąd nie powracali. Zatrzymywano ich jako jeńców. Jakkolwiek na wniosek Anglików, a zwłaszcza wskutek usiłowań szlachetnego lorda Wilberforce, przyszło do porozumienia między poszczególnemi krajami, na podstawie którego zabroniono handlu niewolnikami, jakkolwiek okręty wojenne wszystkich krajów miały nietylko prawo, lecz i obowiązek zatrzymywać okręty z transportem ludzkim, oswobadzać niewolników i wieszać całą załogę, od kapitana począwszy, na ostatnim chłopcu okrętowym skończywszy, to jednak niewolnictwo jeszcze istniało. Były nawet kraje, w których kwitło. Jeszcze w połowie dziewiętnastego wieku każdy, kto zwiedzał Konstantynopol, mógł stwierdzić, że nietrudno w tem mieście kupować ludzi wszelkich ras i narodowości. Najlepsze rezultaty przynosiły polowania na niewolników w okolicach Nilu oraz w miejscowościach, położonych nad Morzem Czerwonem lub wschodnich wybrzeżach Afryki. W tych właśnie stronach leży Harrar.
Kraina ta nie dotyka bezpośrednio brzegu. Można do niego dotrzeć z portów Zeyla i Berbera, przecinając kraj Somali. Somali należą do najpiękniejszych przedstawicieli rasy czarnych; jest to lud bitny, wojowniczy, nie spoczywa w walce z sąsiadami, to też komunikacja wybrzeża z Harrarem nastręcza wielkie niebezpieczeństwo. Oto przyczyna, dla której tylko bardzo nielicznym jeńcom udało się uciec z Harraru i dotrzeć nad brzeg morza. —
Tam, gdzie wyspa Somali wznosić się zaczyna ku zachodowi, i gdzie wśród nagich skał i żółtego piasku pojawiać się zaczyna nieco roślinności, poruszała

7