Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szysz się, Kara ben Nemzi wyślę cię do dżehenny.
— Bez skrupułów — dodałem. — Jeżeli jednak obydwaj Szeraraci będą milczeć i słuchać, nie stanie się im nic złego i będą mogli jeszcze dzisiejszej nocy powrócić do swoich. W przeciwnym wypadku poczują w sercach nasze noże. Teraz oddalimy się nieco; później dowiedzą się, czego od nich żądam.
Związaliśmy im ręce. Kazałem jeńcom maszerować przodem; Halef i Kara jechali za nimi na wielbłądach.
Postanowiłem raz jeszcze zmienić kierunek, aby ujść ścigającym nas Beduinom; w przewidywaniu że będą nas szukać na północ od warru, postanowiliśmy trzymać się kierunku południowego.
Po przebyciu sporego szmatu drogi, zarządziłem postój. Wielbłądy rozłożyły się na piasku; poleciłem również Szeraratom usiąść. Potem wziąłem Halefa nabok, aby się poinformować, w jaki sposób wpadł w niewolę. Wstrzymałem się przytem od wyrzutów, co go bardzo ucieszyło. Pojechał najspokojniej w dolinę Bir-Nufah, nie my-

22