Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NA FALACH TYGRYSU

O świcie obudził mnie hałas, panujący w obozie. Po chwili dowiedziałem się, że Haddedihnowie mają nas zamiar odprowadzić nad rzekę i właśnie czynią przygotowania. Ponieważ pożegnanie zapowiadało się uroczyście, wszyscy mieszkańcy obozu hałasowali tak straszliwie, że nadaremnie sen przywoływałem. Musiałem więc wstać o trzy godziny za wcześnie.
Haddedihnowie zgodzili się na odjazd z rana jedynie ze względu na moją osobę. Według bowiem zwyczajów mahometańskich odjazd następować winien bezpośrednio po modlitwie Asr, czyli około trzeciej po południu. Nikt nie pomyślał dotychczas o tem, że jest to zwyczaj arcyniewygodny. Po Asr mija przecież zwykle dobrych kilka godzin,

103