Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Och, kto pan zacz? — mruknął zapytany w odpowiedzi.
— Pytam, kim pan jest? — huknął Cortejo.
— Ja się pytam, kim pan jesteś! — odparł Sępi Dziób. — Jestem Englishman, przednie wykształcenie, przedni ród. Odpowiem dopiero po panu.
— No dobrze! Nazywam się Cortejo.
Zdumienie wrzekomego lorda wzrosło.
— Cortejo? Ach, Pablo?
— Tak się nazywam — odpowiedział dumnie kandydat na prezydenta.
Thunderstorm! To szczególne!
I ten okrzyk także był szczery. Sępi Dziób był naprawdę zdumiony, że widzi przed sobą Corteja; było to zaś zdumienie nader radosne.
— Szczególne, nieprawda? — roześmiał się Cortejo. — Nie spodziewał się pan tego. Ale teraz powiedz pan, kim jesteś, sennor!
— Nazywam się Dryden — odparł zapytany.
— Dryden? Ach, to kłamstwo! Znam dobrze lorda Drydena. Pan nim nie jesteś!
Sępi Dziób szybko się zorjentował. Tego doświadczonego trappera niełatwo było zaskoczyć. Wyplunął długie, cienkie pasmo soku tytuniowego tuż koło nosa Corteja i odpowiedział obojętnie:
— Nie; nie jestem nim.
Cortejo cofnął głowę i rzekł gniewnie:
— Miej się na baczności, kiedy chcesz pluć, sennor!
— Tak też postępuję. Trafiam tego, kogo chcę trafić.

8