Strona:Karol May - The Player.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I
PLAYER.

Obawiając się o los emigrantów, co sił popędzaliśmy konie; sądziliśmy bowiem, że odpoczną sobie, przybywszy do celu podróży. Już popołudniu następnego dnia ujrzeliśmy pogranicza hacjendy; coprawda młodzi Mimbrenjowie siedzieli na koniach, spienionych ze znużenia, nasze jednak były tak świeże i wypoczęte, jakgdyby teraz dopiero wyruszyły w drogę.
Jechaliśmy, znowu kierując się strumieniem; niezadługo ujrzeliśmy mury, okrążające zgliszcza zabudowań. Nikt nie bronił nam wstępu. Pomimo to ociągałem się z wjazdem do podwórza. Winnetou odgadł myśli moje i rzekł:
— Niech mój brat Shatterhand sam naprzód poszuka. Hacjendę napadli czerwoni mężowie. Jeśli jest tutaj ktoś, a zobaczy nas zdaleka, może pomyśleć, że to Yuma. Wtedy niechybnie ucieknie i nie będziemy mieli u kogo zasięgnąć informacyj.
Wjechałem więc sam do środka. Podwórze tworzyło chaos rumowisk zczerniałych od dymu; przeszukałem je, nie znajdując żywej duszy. Zawróciłem więc poza mur, chociaż słabą miałem nadzieję, że kogoś tam spotkam. Zaledwie znalazłem się za południowym węgłem, spostrzegłem człowieka, nadchodzącego wol-

5