Strona:Karol May - Szut.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   471   —

Na to zbliżył się Halef o jeden krok i zaczął:
— Tak, wyrzekłem się nauki, która nakazuje rozlew krwi i zemstę i wyznaję miłość, która przygarnia nawet niegodnego. Dlatego nie odpłacę wam za obecne wasze słowa i czyny, lecz będę nadal czuwał nad wami, iżbyście nie zginęli w błędzie. Stoję tu przy mym effendim i wytrwam do końca życia w wierności dla niego, gdyż jam jest hadżi Halef Omar, który nic nie chce wiedzieć o waszych krwawych przykazaniach!
Na to zbliżył się ku nam Omar i rzekł:
— A jam jest Omar Ben Sadek, na którym nigdy plama żadna nie postała. Obraziliście naszego effendiego Kara Ben Nemzi, ja trzymam jego stronę, a skutki na was niech spadną!
Teraz zaszło coś, czego się nie spodziewałem. Oto mały syn Halefa stanął po drugiej stronie ojca i zawołał młodym, jasnym głosem:
— A jam jest Kara Ben Halef i staję przy effendim, którego imię noszę. On większy jest od was wszystkich!
— Ruah ya mezah — idź, ty karle! — zaśmiał się Amad złośliwie — zmalejesz jeszcze bardziej! Kogo osłania taki chłopak, ten może być zaprawdę dumny ze swej mądrości i męstwa!
— Tak, jestem dumny istotnie — odrzekłem — ale nie z tych dwu zalet, lecz z tego, że ten chłopiec, którym zająłem się dopiero od kilku dni, bystrzejszy ma wzrok od was, którzy nazywacie siebie dorosłymi i doświadczonymi wojownikami. Odepchnąłeś mnie od siebie. Dobrze, rozstaję się z wami, ale odejdę tylko na kilka kroków, gdyż wiem, że pomoc moja będzie wam potrzebna. Powiedziałeś poprzednio w swym uporze słowa: „Moje miejsce przy grobie ojca! Zostaję tutaj!“ Uważaj, żeby się nie spełniły w ten sposób, że na zawsze tu pozostaniesz!
Odwróciłem się i zabrałem Riha od reszty koni, co było oznaką stanowczego rozłączenia. Halef, syn jego, i Omar odprowadzili także na bok swe konie. Na to