stateczna na to, by wzbudzić ku sobie respekt w mieszkańcach Rugowej.
Kiaja opuścił był chatę, gdy się ukazało owych sześciu Skipetarów. Słyszeliśmy, że przemawiał do ludzi, zgromadzonych na dworze, ale słów nie rozumieliśmy, gdyż mówił głosem przytłumionym. To wydało mi się podejrzanem. W dobrej sprawie mógł przecież głośno przemawiać. Zwierzyłem się z temi wątpliwościami starcowi, który dobrowolnie był stanął po naszej stronie; on wyszedł, aby zapobiec podburzeniu ludności, jeśliby kiaja do tego zmierzał.
Tymczasem Halef oddał Stojce pieniądze, które mu w tak niecny sposób zrabowano. Następnie odpasał pancerz, damascenkę i handżar, aby je także zwrócić. Stojko zawahał się, czy ma odebrać, a po kilku chwilach namysłu odezwał się do mnie w te słowa:
— Effendi, mam do ciebie prośbę i spodziewam się, że mi nie odmówisz.
— Jeśli będę mógł, spełnię ją chętnie.
— Będziesz mógł bardzo łatwo. Wyście mnie ocalili, gdyby nie wy, byłbym marnie zginął. Serce moje przepełnione jest wdzięcznością dla was, pragnę też dać dowód tego. Zbroja, którą chce mi teraz zwrócić hadżi, jest starem rodzinnem dziedzictwem. Ten, który ją miał nosić, nie żyje już, a widok jej przypominałby mnie i moim blizkim jego zamordowanie. Dlatego postanowiłem ją ofiarować w darze na znak mej wdzięczności. Niestety pancerz na ciebie za mały, ale na hadżim leży doskonale, proszę cię więc, pozwól, że mu ją podaruję..
Halef przerwał mu okrzykiem zachwytu. Stojko zaś mówił dalej:
— Ale szablę i handżar ty dostaniesz, ponieważ życzę sobie, żebyś na nie patrząc, poświęcił mi czasem łaskawe wspomnienie.
Oczy Halefa spoczęły na mnie z wyrazem napiętego oczekiwania. Od mojej bowiem odpowiedzi zależało, czy będzie mógł przyjąć ten dar kosztowny, czy nie. Dla jego też przyjemności odrzekłem:
Strona:Karol May - Szut.djvu/374
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 346 —