Strona:Karol May - Szut.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   313   —

— Więc zatrzymam je u siebie do czasu, kiedy się proces skończy.
— Tego nie zrobisz. Jak śmiesz ty, prosty kiaja, zabierać papiery człowieka, stojącego tak wysoko nad tobą! Już sam ten zamiar jest dla mnie obrazą. Jak możesz coś mówić o procesie? Wiesz już, kto jestem, a ja ci wyjawię, czego żądam od ciebie. Pójdę ci na rękę i nie wezmę napowrót papierów. Ponieważ zamieszkam u Kolamiego, przeto pozostaną u niego w przechowaniu. On nie wyda ich bez mego wyraźnego rozkazu. Oddaj więc papiery jemu!
Usłuchał, chociaż niechętnie. Zwróciłem się do obecnych i rzekłem tak głośno, żeby mnie wszyscy zrozumieli:
— A teraz zastrzegam się stanowczo przeciwko nazywaniu nas koniokradami. Jesteśmy ludźmi uczciwymi i przybywamy w tym celu, żeby was oswobodzić od największego złodzieja w całym kraju. Ten kasztan nie należy do Persa, lecz do pewnego Skipetara, a mianowicie do barjaktara Stojki Witezia ze Skoluczie, który zdążał stamtąd ze synem do Batery na jego zaślubiny. Przyjechali na Czarcią Dolinę, do węglarza Szarki, podwładnego Szuta. Ten napadł na barjaktara i ograbił go. Stojko został przy życiu, ale syna jego zamordowano i spalono. Mogę pokazać wam resztki jego kości. Ten pancerz, który na razie włożył mój towarzysz, ten miecz i ten sztylet są częściami łupu. Barjaktara zawleczono do Kara Nirwana. Tam mieli mu śmierć zadać, wymusiwszy wprzód na nim znaczny okup.
— Kłamstwo, kłamstwo i tysiąc razy kłamstwo! — krzyknął Pers. — To jest mój koń, o żadnym barjaktarze nie słyszałem!
— Ty kłamiesz. Więzisz barjaktara w szybie, gdzie siedział także Inglis. Kazałeś go potem zaprowadzić do węglarza, tam go zamknąć w jaskini, wymusić od niego okup, a potem zabić. Udało się nam uwolnić go, a teraz on wraca, aby ciebie zaskarżyć.
— Allah, ja jeszcze to cierpię! Ja mam być mor-