Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.3.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sprawcach nieludzkiej i niepotrzebnej krwawej łaźni. Na zakończenie dodał:
— Szoszoni i Upsaroca są mężnymi wojownikami i żadne plemię nie dorówna im męstwem. Ale Siouxów jest tylu, ile piasku na pustyni. Skoro dojdzie do wojny, ileżto ojców, matek, żon i dzieci Szoszonów i Upsaroca opłakiwać będzie swoich synów, mężów i ojców! Rozważcie, że los wasz spoczywa w waszych rękach. Old Shatterhand i Winnetou uprowadzili Mężnego Bawołu i jego syna Moh-awa z pośród ich obozu i pokonali Ogniste Serce i Stokrotnego Grzmota. Mogliśmy wybić co do nogi wszystkich wojowników, atoli oszczędziliśmy ich, gdyż Wielki Duch kocha swe dzieci i pragnie, aby żyły ze sobą w zgodzie. Howgh!
Mowa ta wywarła wielkie wrażenie. Baumann i jego uratowani towarzysze gotowi byli wyrzec się zemsty. Indjanie milczeniem przyznali mówcy słuszność. Tylko jeden z nich był wielce niezadowolony, mianowicie przywódca Upsaroca.
— Ciężki Mokasyn zranił mnie! — rzekł. — Czyż Ogallalla nie mają odpokutować?
— Mokasyn nie żyje. Szlam wchłonął go wraz z jego skalpem. Jesteś pomszczony.
— Lecz Ogallalla ukradli nam leki!
— Będą musieli zwrócić. Jesteś silnym mężczyzną i mógłbyś wielu wrogów zabić. Wszelako „silny niedźwiedź“ jest dumny —

98