Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.3.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale pomyśl, moj drogi Davy, — odparł Marcin — że nie możemy czekać jeszcze całe trzy dni! Umieram z troski i niepokoju.
— Old Shatterhand wszak wyjaśnił panu, że jeńcy żyją.
— Mógł się omylić. Czy zapomina master, że pan i Jemmy pierwsi byliście gotowi pośpieszyć z pomocą? A teraz nie mogę na was polegać...
Zounds! Takiego wyrzutu nie ścierpię! Z przychylności do pana dałem przyrzeczenie, nie powinieneś mi więc zarzucać, żem go nie dotrzymał. A zatem jadę z wami, ale tylko pod jednym warunkiem!
— Proszę, niech pan powie! Spełnię, o ile to będzie w mej mocy.
— Podkradniemy się do Sioux-Ogallalla tylko poto, aby stwierdzić, czy pański ojciec jeszcze żyje, ale nie spróbujemy własną pięścią go uwolnić.
— Dobrze, zgoda.
— Pięknie! Wyobrażam sobie łatwo, co się dzieje z pańskiem sercem. To wzrusza moje stare dobre sumienie i dlatego towarzyszę panu, Atoli, skoro ujrzymy, że ojciec pański żyje, wrócimy do swoich.
— Jutro rano będzie dużo trwogi o nas, ale przypuszczam, że murzyn zdoła ich uspokoić, — rzekł Jemmy. — Teraz milczmy, aby nie budzić nieufności. Oto i księżyc. Zgasimy ogni-

9