Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ważny myśliwy bez szmeru — Mężny Bawół nie mógł go usłyszeć.
Shatterhand znajdował się w namiocie. Apacz wysunął się połową tułowia, aby w razie potrzeby pośpieszyć z natychmiastową pomocą. Shatterhand wyciągnął prawicę. Mógł dosięgnąć Szoszona. Szybki, mocny chwyt za szyję — i Mężny Bawół opuścił fajkę, załopotał dwukrotnie rękami w powietrzu, poczem je zwiesił. Zabrakło mu tchu.
Old Shatterhand wciągnął Węża w nieoświetloną część namiotu, położył i, ciągnąc jeńca za sobą, wydostał się z wigwamu.
— Powiodło się — szepnął Winnetou. — Ale jakże go uprowadzimy? Musimy wodza nosić, a zarazem gasić ślady.
— Trudne zadanie.
— A co poczniemy ze spętanym strażnikiem?
— Tego też zabierzemy ze sobą. Im więcej będziemy mieli Szoszonów, tem łatwiej wydostaniemy obu jeńców.
— Mój brat będzie nosił wodza, Winnetou zaś wartownika. Ale przytem nie potrafimy gasić śladów, i dlatego będziemy musieli jeszcze raz wrócić.
— Niestety. Upłynie wiele cennego czasu, a my...
Urwał, gdyż nastąpiło coś, co udaremniło

143