Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nem obrażonym. — Sihdi, zaliś widział, by twój przyjaciei i obrońca zachował się kiedyś niezręcznie? Bodaj mnie moja Hanneh, najpiękniejsza z róż i rezed raju kobiecego, nie wzięła nigdy za męża swego serca, jeśli jakiś niezręczny...
Dalszych jego słów nie słyszałem, gdyż, nabiwszy szybko swój tszibuk, przystąpiłem napowrót do dwóch mężczyzn, z których jeden palił właśnie fajkę.
— Tytoń jest strawą duszy i woń jego odrywa myśli nasze od ziemi. Brakło mi ognia, proszę cię przeto uraduj nim moje serce.
Tak dworna prośba nie spotkała się z odmową. Przypuszczałem, że rozmówca mój posługiwać się będzie powszechnie używanem tu krzesiwem, ten jednak wyciągnął z za pasa zapałki, i potarł jedną z nich. Ta drobna napozór okoliczność nie była dla mnie bez znaczenia, gdyż naprowadziła mnie na wnioski, których bez niej wyciągnąć nie miałbym sposobu. Mężczyzna był tak dalece grzeczny, że nie podał mi ognia do ręki, lecz wprost do fajki. Skorzystałem z tego, ujmując

39