Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podupadli na ciele i na duchu, przez wszelkie możliwe choroby, błąkają się dokoła miasta zgłodniali i spragnieni, i tylko nielicznym udaje się znaleźć na czas krótki przytułek w jednem z bardzo wychwalanych, ale bardzo mało dobrego czyniących towarzystw dobroczynnych. I tam jednak nie zaznają spokoju. Ogołoceni ze wszystkiego, walczący ze śmiercią, ludzie ci zdolni są do wszystkiego, byle tylko ujść tej śmierci, lub bodaj jak najdalej ją od siebie odepchnąć. Kradzież i wymuszenie, rabunek i morderstwo muszą im dostarczyć tego, czego odmówiło im prawo i ludzkość. W ten sposób doszło do tego, że święte miasta i ich okolice nie mogą żadną miarą poszczycić się bezpieczeństwem, jakie przystałoby ich sławie. Tego zaś, kto potrafi uchronić się przed niebezpieczeństwem, grożącem każdemu ze strony tych desperatów, przejmować musi do głębi już sam widok porozkładanych dokoła pokotem w oczekiwaniu śmierci chorych i umierających, niema bowiem nikogo, ktoby się nad nimi ulitował. Wystarczy powiedzieć, że rok,

18