Strona:Karol May - Sillan II.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakie niedbalstwo względem gości! Niech nam przyniesie kawy!
Klasnął w dłonie raz, drugi, dziesiąty, — grubas się nie zjawił. Dopiero, gdym walnął w dłonie tak mocno, że zaczęły mnie palić, wtoczył się powoli, mrucząc z niechęcią:
— Znowu! Ledwie zdążyłem udzielić wskazówek temu analfabecie Hadżi Halefowi, który w dodatku śmieje się, zamiast ich słuchać z powagą i godnością, a już muszę lecieć. Czegóż chcecie?
— Kawy! — odparł pan.
— Kawy? Nie mam jeszcze kawy; Hadżi przyniesie. Sam płaci za wszystko, więc mu powiedziałem, aby i o kawie nie zapomniał.
— Przecież masz trochę kawy!
— Gdzie?
— Nie wiem, gdzieś ją podział, ale wiem, że Hadżi wyjął ziarna z kulbaki.
Przypomniałem grubasowi, że ukrył kawę na własnej piersi.
Kepek zaprzeczył jednak ruchem głowy i rzekł z nieprawdopodobnym spokojem:

45