Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan I.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmowy z tobą, daję ci dowód, żem zauważył twoją obecność.
— Zauważyłeś moją obecność! Co za uprzejmość i łaskawość. Jakże ci jestem wdzięczny, żeś raczył mnie łaskawie zauważyć. Dotychczas uważałem się za człowieka, którego każdy nietylko widzi, ale i uprzejmie traktuje.
— Byłeś w wielkim błędzie; ten bowiem, kto żąda uprzejmości, musi być sam uprzejmy.
Allah! Czy to wyrzut?
— Nie. Obojętne mi to, jakim jesteś. Ponieważ jednak mówiłeś o uprzejmości, zwróciłem ci uwagę, że nie możesz się nią pochwalić.
Roześmiał się i zapytał:
— Uważasz, że powinienem był przywitać się z wami?
Czyniąc przeczący ruch ręką, odparłem:
— Mówiąc o przywitaniu, dajesz dowód, że najprostsza zasada przyzwoitości jest ci nieznana.
Skrzyżował ręce na piersi, skłonił

28