Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/471

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w nie bowiem dla skrępowania Cornera i jego kompanji. Załatwiwszy się z tem, oswobodziwszy z pęt starego Sachnera. Zapytałem go:
— Czy zrozumieliście nareszcie, z jakimi „przyjaciółmi” połączyliście się przeciw nam? Chcieli was zatopić w tej wodzie i zabrać wam w dodatku przekaz na siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów. Cóż wy na to?
Zamiast odpowiedzi stary Harpagon obrzucił mnie jadowitem spojrzeniem i rzekł:
— Kupiłem ten finding-hole, a wy chcecie mi go zabrać! Nie chcę o was nic wiedzieć. Już strzelałem do was i będę strzelać tak długo, dopóki nie oddacie mi tego miejsca.
— Biedny idjoto! Taka pała, która dała się tym oszustom wyprowadzić w pole, wypowiada nam wojnę! Mam wrażenie, żeście postradali zmysły.
— Postradałem zmysły? — huknął. — Zaraz się o tem przekonacie!
Odskoczył nieco wbok, by podnieść z ziemi strzelbę; widząc to, dopadłem go, zwaliłem na ziemię i poleciłem Sannelowi, by go znowu związał.
— No tak! — rzekłem. — Jeżeli taką czujecie wdzięczność za wyratowanie z ciężkiej opresji, rezygnujemy z niej i znowu nakładamy wam więzy. Strzelaliście do mnie, przyprowadziliście tu bratanka na pewną śmierć, przed chwilą podnieśliście na mnie rękę — to chyba wystarczy! Nie będziemy się mścili; postaramy się tylko unieszkodliwić was na czas pobytu tutaj.
Klął i wymyślał na czem świat stoi. Nie zwracaliśmy na to najmniejszej uwagi. Stiller, Reiter i Welley oprzytomnieli już. Winnetou polecił Szoszonom sprowadzić ich

463