Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stiller, Reiter i Welley coraz groźniej przemawiać zaczęli do Apacza. Welley podszedł nawet ze Stillerem do jeńców i rzekł groźnie:
— Dobrze! Mimo iż ludzie ci zasłużyli na śmierć, zwalniamy ich. Staną po naszej stronie. Zobaczymy, czy zdołacie pozbawić nas podstępnie naszej własności.
Welley schylił się, by zdjąć więzy Eggiemu; nato Winnetou rzekł tonem rozkazującym:
— Stać! Niechaj Welley poczeka na moje ostatnie słowo. Ci jeńcy należą do nas. Kto ich zechce uwolnić, ten jest naszym wrogiem. Róbcie, co chcecie; uprzedzam, że narażacie się na rozmowę z naszemi strzelbami.
Słysząc to, przyłożyłem do ramienia sztuciec Henryego. Dwadzieścia pięć strzałów bez ładowań! To chyba wystarczy, by ich trzymać w szachu. Pięciu Szoszonów podniosło również dubeltówki, Amor Sannel zaś wymierzył w Welleya swą strzelbę systemu Railing. Welley cofnął rękę od więzów, krępujących Egglego, i zaklął siarczyście, Winnetou ciągnął dalej:
— Wódz Apaczów, Winnetou, nie potrzebuje wcale zapewniać, że nigdy nie kłamie, gdyż wszyscy są o tem przekonani. Mimo to da dowód, że zna finding-hole dłużej od białych twarzy i że jego jest własnością. Niechaj zaczekają chwilę; kto się odważy pójść za mną, temu wpakuję kulę w łeb!
Oddalił się w kierunku wypływającego ze skały wodospadu. Wszyscy byli niezwykle ciekawi, w jaki sposób przeprowadzi swój dowód. Na podstawie wczorajszej naszej wieczornej rozmowy zacząłem przypuszczać, że nada inny bieg strumieniowi; przecież powiedział, że nieskomplikowane urządzenie, zapomocą którego można to osiągnąć, istnieje po dziś dzień.

461