Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

netou i Old Shatterhanda. Odegraliśmy swoją rolę, więc powinniśmy odzyskać wolność!
— Według twego rozumowania. Ja rozumuję inaczej. Winnetou uciekł, więc nie wszystkie warunki zostały dopełnione.
— Czy to nasza wina? Trzeba było lepiej pilnować!
Wódz skoczył na równe nogi i zawołał groźnie:
— Biały robaku! Śmiesz robić nam zarzuty?
— Nie. Ale żądam dotrzymania słowa. Jeżeli tego nie uczynisz, będziemy...
— Co takiego? — przerwał groźnie Peteh. — Sądzisz, że pozwolę, byś mi cokolwiek dyktował? Przypuszczasz, że mi zależy na waszem zdaniu? Rzecz obojętna, czy takie parszywe psy, jak wy, uważają mnie za kłamcę. Blade twarze okłamywały i oszukiwały nas przez setki setek miesięcy; teraz żądają od nas uczciwości! Jeżeli uczynimy to, cośmy u was widzieli i czegośmy się od was nauczyli, — wasza w tem wina, nie nasza! Nie chcę, byście sądzili, że miałem wogóle zamiar dotrzymać obietnicę. Gdyby nawet Apacz nie umknął, nie byłbym was puścił. Jeżeli byliście innego zdania, śmiejcie się z siebie samych!
— Do licha! To przynajmniej uczciwe postawienie sprawy! Teraz wiemy, że nas oszukano!
— Tak, oszukano was, — rzekł Peteh z uśmiechem.
— Za zasługę, którąśmy ci okazali?
— Mnie? Przecież to o was chodziło, nie o mnie! Chcieliście się zemścić; miałem być waszem narzędziem. Ale Peteh nie będzie nigdy murzynem bladych twarzy, jest niedźwiedziem, który chętnie daje się karmić, często zjada jednak tego, kto mu pożywienie podaje.
— Co za nikczemność!

335