Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znają języka jego plemienia. Co do mnie, przypuszczał, że wskutek uderzenia nie słyszę rozmowy. Mówił więc głośno; reszta zachowywała się tak samo. Muszę dodać, że opróżniono nasze kieszenie i wyłożono przed wodzem całą ich zawartość. Jeden ze starych doświadczonych wojowników, który zajmował zaszczytne miejsce obok wodza, wyraził niezadowolenie, że Winnetou udało się zabrać strzelby i uciec. Kończył:
— Strzelby są dla nas cenniejsze, niż osoba Old Shatterhanda. Mniejszą stratą byłaby jego ucieczka, niż to, że Winnetou zabrał broń. Co uczyni Peteh z trzema jeńcami? Czy mają zginąć, zanim opuścimy to miejsce?
— Nie — odparł wódz. — Zabierzemy ich i pokażemy wojownikom Upsaroków[1]. Może brat jest innego zdania?
— Nie — odparł zapytany. — Cóż jednak ma się tam stać z nimi?
— Nic.
— Nic? po zwycięstwie nad Szoszonami powrócimy z jeńcami do swego plemienia?
— Zabierzemy tylko Old Shatterhanda. Tamci dwaj są djabła warci; niech zdechną na palu męczeńskim u Upsaroków.
— Czy bracia nasi zgodzą się, byśmy zatrzymali Old Shatterhanda?
— Brat mój sądzi, że mogliby się nie zgodzić?
— Może zechcą go zabrać sami.
Uff! Tego im nie wolno!

— Dzielny wódz Krwawych Indjan, Peteh, powinien pamiętać, że każdy jeniec, ktokolwiekby go wziął do niewoli, staje się jeńcem plemienia, na którego ziemi przebywa.

325