Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przed myślą o zabójstwie. Pokona swego wroga, nie pozbawiając go ani kropli krwi.
Uff, uff, uff! — krzyknęli Upsaroca.
Wszelako Stokrotny Grzmot jął urągać:
— Ten wasz brat oszalał z trwogi. Skróćmy mu cierpienia!
Wysunął się o krok, tak, że drzewo przestało ich dzielić. Trzymając mocno nóż w ręce, okiem drapieżnem zmierzył swego przeciwnika. Lecz twarz Apacza pozostała nieruchoma, a postawa jakgdyby skamieniała.
Upsaroca złapał się na wędkę. Znienacka skoczył ku Apaczowi i podniósł rękę do śmiertelnego ciosu. Ale zamiast się cofać, Apacz dopadł go błyskawicznie. Gwałtownym ciosem podbił do góry pięść wroga, uzbrojoną w nóż. Ten odważny, silny i udany chwyt miał taki skutek, że Upsaroca cofnął się i wypuścił nóż z ręki. Jeszcze jeden chwyt Apacza, który odrzucił swój własny nóż, krzyk czerwonego — i Winnetou, zwichnąwszy mu rękę, wymierzył uderzenie w dołek. Upsaroca zwalił się na grzbiet, jedną ręką wisząc u drzewa.
Leżał przez chwilę nieruchomo, a to wystarczyło Winnetou. Podnieść swój nóż, oderwać się od drzewa i uklęknąć na wrogu — — dla niego było dziełem jednej sekundy.
— Czy jesteś pokonany? — zapytał.
Zapaśnik nie odpowiedział. Dyszał ciężko,

77