Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostać złodziejem, wykrajał swój totem i pozbył się jej w drodze pokryjomu.
— Kiedyż to było?
— Na dwa dni przed wysłaniem Wohkadeha na zwiady.
— A więc Upsaroca czem prędzej zaopatrzyli się w nową broń, konie i odzież, i pomknęli wślad za złodziejami. Tymczasem znaleźli porzuconą koszulę, którą następnie włożył prawowity właściciel. Niemasz większej hańby dla czerwonego wojownika nad utratę świętych leków. Nie może się wówczas ukazać swoim, dopóki leków nie odzyskał, lub dopóki nie zdobył innych leków, zabiwszy ich posiadacza. Indjanin, który wyrusza, aby odzyskać stracony lek, jest zuchwały do szaleństwa. Wszystko mu jedno, kogo zabija, przyjaciela, czy wroga. Sądzę zatem, że wczoraj wieczorem uniknęliśmy nader poważnego niebezpieczeństwa. Cóżby się stało, najdroższy panie Jemmy, gdybyśmy musieli polegać na pańskim wzroku?
— Hm — odparł Grubas, z zakłopotaniem drapiąc się w głowę. — W takim razie spoczywalibyśmy gdzieś w spokoju, atoli bez skalpów i życia. Potrafię również dostrzec oko w mrokach nocy, ale wczoraj byłem tak pewny, że niema dookoła wrogiej istoty, że wcale się tem nie zajmowałem. Mniema więc pan, że Upsaroca są za nami?

47