Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ustawiono się dookoła jeńca. Old Shatterhand podszedł bliżej i rzekł:
— Ciężki Mokasyn wpadł w ręce wrogów. Wojownicy jego, zamknięci między skałami, są również zgubieni. Nie mogą się salwować i zginą od naszych kul, o ile wódz nie postara się ich uratować.
Urwał, oczekując odpowiedzi Ciężkiego Mokasyna. Ponieważ jednak wódz milczał, więc dodał:
— Mój czerwony brat niech powie, czy zrozumiał moje słowa.
Czerwonoskóry podniósł głowę, obrzucił Shatterhanda nienawistnem spojrzeniem i splunął. To była jego odpowiedź.
— Czy wódz Ogallalla ma przed sobą parszywe zwierzę, że się ośmielił plunąć?
Wakon kana! — Stara baba! — rzekł zapytany.
— Ciężki Mokasyn oślepł. Nie umie odróżnić mężnego wojownika od starej kobiety.
Kot-o pun-krai szonka! — Tysiąc psów! — syknął jeniec.
Niektórzy z otoczających czerwonych wściekle mruknęli. Old Shatterhand skarcił ich spojrzeniem, nachylił się i, ku zdumieniu otaczających a zwłaszcza jeńca, rozciął mu pęta.
— Wódz Ogallalla niech pozna, — rzekł — że nie stara kobieta, ani pies, lecz mężczyzna z nim rozmawia. Niechaj się podniesie!

176