Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie można go dojrzeć. Tam gęsty las rośnie.
— Tak, ale czy mój brat nie widzi wron, które fruwają ponad drzewami? Zakłócono ich spokój. Old Shatterhand cofnie się i przeprawi przez rzekę w miejscu niewidocznem. Poczem napadnie na wrogów i zagna brzegiem rzeki. W tym samym czasie musimy stać u Paszczy Piekła, aby Ogallalla odciąć drogę i zapędzić ich do kotliny Grobowca Wodza. Mój brat niechaj śpieszy, gdyż nie mamy wiele czasu.
Co rychlej wrócili do obozu. — Winnetou słusznie przypuszczał, aczkolwiek nie mógł znać szczegółów. Wróciwszy do swoich wojowników, dali odpowiednie wskazówki i przygotowali się do walki.
Niebawem z podziemi rozległ się głuchy huk.
— Woda Djabła podnosi swój głos — oświadczył Winnetou. — Wkrótce zacznie pluć Paszcza Piekła. Cofnijmy się, aby nas nie trafiła.
Wiedział, że kratery łączą się pod ziemią, więc cofnął wojowników o spory szmat drogi. Wkrótce minął wybuch, gdyż odgłosy umilkły, a usłyszano okrzyk wojenny trzydziestu Szoszonów i Upsaroca, którzy w owej chwili wpadli na Sioux-Ogallalla.
Nastąpiło to, co przewidział Winnetou. Paszcza Piekła zaczęła pluć, tak tamo, jak

162