Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolanach, z tarczą w lewej, a tomahawkiem w prawej ręce. A tam na górze siedział na koniu Old Shatterhand, zanim wdał się z nimi w rozprawę i ranił Ogallalla jednego po drugim. Nie chciał ich zabijać, oni zaś nie mogli dosięgnąć myśliwca swemi kulami, bo ochraniał go Wielki Duch białych.
Mówiąc to, wskazał na prawo, ku skale, gdzie na wysokości piętnastu metrów nad Paszczą Piekła wznosił się wyskok, najeżony wielkiemi głazami, wzrostu ludzkiego. Stąd aż ku dołowi biegł szereg podobnych, ale o wiele mniejszych stopni, po których można było, acz z trudem, wdrapać się wgórę. Ale jak potrafił się wdrapać Old Shatterhand, nie schodząc z konia, tego nie mógłby sobie wyobrazić najwytrawniejszy jeździec.
Mężny Bawół powoli objechał grobowiec i zapytał Winnetou:
— Jak myśli mój brat, kiedy Sioux-Ogallalla przybędą nad rzekę Kraterów?
— Być może, dzisiaj wieczorem.
— A zatem niech znajdą splondrowany grobowiec swego wodza i obu wojowników. Wiatr niechaj rozrzuci na wszystkie strony ich prochy, a kości niechaj znikną w otchłani, aby dusze musiały tam w głębi lamentować wraz z K’un-p’a, wraz z Wyklętym przez Wielkiego Ducha. Weźcie tomahawki i rozsypcie pagórek!

159