Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stroma, aczkolwiek dostępna. Natomiast przeciwległa ściana rzeki wznosi się pionowo wgórę. Jest to czarna, najeżona naturalnemi wieżami skała, zakreślająca łuk od jednej cieśniny do drugiej. Mimo tej krzywizny dolina nie jest bynajmniej szersza, gdyż z ciemnej skały zwisa stwór kamienny, którego szeroka podstawa sięga niemal do samego brzegu rzeki.
Ten stwór — trudno jest znaleźć inne wyrażenie — jest tak zdumiewający, tak niepojęty z pierwszego wejrzenia, że wydaje się zakątkiem zaczarowanego królestwa, gdzie wieszczki, elfy i inne fantastyczne istoty wiodą tajemne życie.
Jest to stwór, ukształtowany w formie tarasów, tak delikatnie rozczłonkowany i tak finezyjnie ozdobiony, jakgdyby składał się z najwyszukańszych krysztalików śniegu.
Dolny najobszerniejszy taras jest jakgdyby rżnięty z najszlachetniejszej kości słoniowej. Brzeg posiada ozdoby, arcydzieła godne mistrza najbogatszej wyobraźni. Półkulisty, napełniony wodą, stanowi miednicę, nad którą unosi się drugi taras, błyszcząc jak alabaster o ziarenkach złotych. Ten ma mniejszą średnicę. Jeszcze mniejszą ma trzeci, jakgdyby wzniesiony z białej, delikatnie potarganej waty, zgrabny i wysmukły.
Materjał, z którego się składa ten taras, jest tak powiewny i eteryczny, że — zda się —

132