Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uczyniłem, obrzucił nas straszliwym potokiem przekleństw. Zagroziłem, że zaknebluję mu ponownie usta i na dodatek każę go wysmagać. To poskutkowało; umilkł zmiejsca.
Mieliśmy jeszcze sporo ryb, których poprzedniego dnia nie usmażyliśmy przez wzgląd na ostrożność. Teraz natomiast mogliśmy śmiało rozpalić ognisko i z zaniechanej kolacji przyrządzić śniadanie. Fletcher dostał swoją część. Podczas posiłku Hammerdull chciał zadać jakieś pytanie, które mu dotychczas ciążyło na sercu. Mrugnięciem nakazałem mu milczenie, gdyż nie chciałem, aby Fletcher słyszał o naszych zamiarach. Po posiłku zakneblowałem zpowrotem starego przeklętnika i umieściłem wraz z koniem w przyzwoitem oddaleniu. Wówczas grubas nie mógł się już powstrzymać i wypalił:
— Dlaczego Fletcher nie ma tu zostać, mr. Shatterhand? Dlaczego kazał go pan umieścić w zagajniku?
— Syn jego, skoro wyląduje, nie powinien go zabaczyć, gdyż targnąłby się na nas; natomiast, jeśli o niczem się nie dowie, będzie się spokojnie zachowywał.
— Well, to mądrze, rozumiem. Ale mam jeszcze sto pytań, które...

— Które pan najlepiej zachowa dla siebie! — przerwałem mu. — Bierz pan za wędkę i zobacz,

60